To jest mój pierwszy one shot o Kim i Jacku. Jeśli będziecie miały jakieś pomysły na następną historię, to piszcie w komentarzach, a na pewno chętnie ją wykorzystam! :)
***
Kimberly Crauford od dłuższego czasu przygląda się z góry,
pewnemu chłopakowi. Mówiąc z góry mam na myśli niebo. Tak, Kim jest aniołem i
jednocześnie duchem stróżem pewnego chłopaka. Jako anioł ma magiczną moc,
potrafiła czarować. Kiedy była mała zginęła razem z rodzicami w wypadku
samochodowym, po czym trafiła do nieba. Tam osiągnęła wiek 18-stu lat po czym
zaprzestała się starzeć. Kiedy ten zaczął się staczać na dno, postanowiła
zareagować i spróbować przeciągnąć go na dobrą stronę.
***
Seaford. Miasteczko w którym mieszka 18-letni Jack Brewer.
Jest on najprzystojniejszym chłopakiem w całym mieście i wszystkie dziewczyny
się za nim uganiają, jednak on od nich stroni. Krążą plotki o tym, że jest
homoseksualistą. Każdy się go boi, ponieważ jest szefem gangu i postrachem
okolicy.
***
Kim przybyła do miasteczka Seaford udając zwykłego
człowieka, jednak jej cel był prosty. Przeciągnąć Jacka na dobrą stronę życia i
wrócić do swojego prawdziwego "domu", którym jest niebo. Aby wykonać
swoje zadanie musiała wmieszać się w otoczenie i jakoś dotrzeć do Brewera.
Wynajęła dom na przeciwko bruneta i zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy. Po kilku
godzinach sprzątania i ogarniania swoich rzeczy, postanowiła pójść na spacer,
aby przemyśleć plan działania. Przechadzając się uliczkami Seaford zobaczyła
jak Jack i jego kumple znęcają sie nad jakimś nerdem. Postanowiła zareagować.
-ej! zostawcie go! - krzyknęła
Chłopacy momentalnie się od niego odsunęli i zaczęli zbliżać
do Kim.
- patrzcie jaka odważna sie znalazła. Chyba jesteś tu nowa,
co? Nie odpowiadaj, to widać, bo jeszcze chyba nie zdajesz sobie sprawy w co
się wpakowałaś. - uśmeiechnał się szyderczo Jerry-jeden z kolegów Jacka. Brewer
z zainteresowaniem przyglądał się całej sprawie. Pierwszy raz jakaś dziewczyna
się im postawiła, nie bała się ich, co go bardzo zaintrygowało.
- Jerry zostaw ją - odezwał się Jack
- CO?! Ta laska sama prosi się o kłopoty, albo o coś
więcej... - uśmiechnął się znów szyderczo Jerry.
- Powiedziałem zostaw ją, ja się nia zajmę-odezwal się Jack
po czym podszedł do Kim i pociągnał ją za ramię na bok.
- Czemu paujesz się w kłopoty? - zapytał
- Taka już jestem, zawsze pakuje się w kłopoty -
odpowiedziała z uroczym uśmiechem, na co Jack odpowiedział jej tym samym.
Zaproponował jej odprowadzenie do domu, na co ona ochoczo się zgodziła. Był
zdziwiony jej zachowaniem, ponieważ każdy się go bał, a ona sie zachowywała
jakby się znali juz od dawna, ale nie przeszkadzało mu to, ona go fascynowała i
do tego była najpiękniejszą dziewczyną jaką spotkał.
***
Od tamtego zdarzenia minął rok. Kim i Jack bardzo się zżyli,
zostali przyjaciółmi. Jack pod wpływem Kim się zmienił, dlatego ona musiała
szykować się do powrotu, chociaż bardzo tego nie chciała. Dobrze im się spędzało
razem czas. Nikt nie podejrzewał, że między ta dwójką narodziła się prawdziwa
miłość. Wszyscy byli przekonani, że Jack jest homoseksualistą, nawet jego
kumple. A Kim, kim właściwie nie miała żadnych przyjaciół poza Jackiem, ale nie
przeszkadzało jej to. Sama nie chciała się z nikim zaprzyjaźniać, bo wiedziała,
że wtedy trudno jej bedzie wrócić do nieba, że będzie jej ciężko. Ale nie
pomyślała o najważniejszym, że się zakocha... i to w Jacku. Nie chciała
dopuścić tej myśli, jednak jej serce już samo wybrało.
***
Jack wstał tego dnia z zamiarem powaznej rozmowy z Kim.
Chciał jej wyznać swoje uczucia. Wiedział, że ona wie, że wcale nie jest gejem,
tylko po prostu stronił od dziewczyn bo czekał na ją jedyną. Był pewnien, że to
właśnie Kim.
Wyszedł z domu i kierował się w stronę domu jego przyjaciółki.
Zapukał do drzwi, a po chwili jego oczom ukazała się zaspana blondynka, z
podkrążonymi oczami, roztrzepanymi włosami i słodką piżamą z hello kitty.
- hej Kimi - uśmiechnął się do niej szeroko
- no hej Jack - ziewnęła Kim, po czym się do niego uśmiechnęła
- przepraszam, że cię obudziłem, ale nie mogłem czekać.
muszę z tobą porozmawiać.
- jasne, to wchodź.
Jack i Kim poszli do pokoju dziewczyny i usiedli na kanapie.
- to o czym chciałeś pogadać - zaczęła blondynka
- Kim, ja już dłużej tak nie potrafię. Od samego początku
twoja osoba mnie zafascynowała. Zaprzyjaźniliśmy się i nie chciałem tego
wszystkiego zepsuć... - powiedział na jednym wydechu Jack
- Jack, co masz na myśli? - zapytała nic nie rozumiejąc
- Kim, ja cię kocham.. - powiedział Jack ujmując jej dłonie
i oczekując na jej wypowiedź
- Jack... Ja nie mogę, ja...- Kim nie wytrzymała i się
rozpłakała
- czy to znaczy, że ty nic do mnie nie czujesz?
- nie Jack, kocham cię - odrzekła Kim
- to o co chodzi ? - zapytał Jack nic nie rozumiejąc
- chodzi o to, że my nie możemy, bo ja... bo ja nie żyje.
Jestem aniołem i twoim duchem stróżem, moim zadaniem było sprowadzić cię na
prawidłową drogę. Udało mi się to, dlatego zaraz będę musiała wracać.
- Kim, czy to jest jakiś głupi żart?! - zapytał Jack
wstając, był pewny, że Kim sobie z niego żartuje, bo nie potrafiła przyznać, że
nic do niego nie czuję.
Kim, aby udowodnić Jackowi, że go nie okłamuje użyła swoich
magicznych zdolności doprowadzając siebie do porządku. Brewer był w szoku.
Osoba, którą kocha najbardziej na świecie go okłamywała, ale co najgorsze
musiała go opuścić, bo on się zmienił na lepsze, był porządnym chłopakiem,
opuścił gang i nie gnębił słabszych, chociaż mimo to, budził postrach w
mieście. Stał oszołomiony, kiedy nagle zauważył, że Kim patrzy się w okno.
Podszedł do niej i przytulił od tyłu, na co ona sie tylko uśmiechnęła.
- Czas już na mnie, moja mentorka mnie wzywa - powiedziała
Kim, po chwili ciszy
- naprawdę musisz mnie zostawiać? proszę, nie rób tego -
powiedział Jack, a po jego policzku spłynęła łza
- przepraszam.. - odpowiedziała Kim, po czym czule
pocałowała Jacka u usta. Ten szybko oddał pocałunek, który przerodził się w
pełen namiętności. Wyrażali w nim swoje uczucia, które dotąd skrywali. Po
chwili oderwali się od siebie i spojrzeli w oczy. Kim wyszeptała Jackowi na
ucho, że zawsze będzie przy nim i obiecuje mu, że nigdy go nie zostawi, po czym
zniknęła, a Jack zaczął patrzeć się w okno i pozwolił spłynąć swoim łzą.
***
Od odejścia Kim minęły 2 miesiące. Jack dalej nie mógł się
pogodzić z jej stratą, chociaż na każdym kroku czuł jej obecność. Czuł nawet
jej dotyk, wiedział, że ona używa do tego swoich mocy i bardzo mu się to
podobało. Ale to mu nie wystarczało, chciał się z nią zobaczyć, przytulić się
do niej i ją pocałować.
W tym celu udał się na najbardziej ruchliwą ulicę miasta
Seaford. Chciał zginąć by jak najszybciej się z nią zobaczyć. Słyszał jej głos,
który prosił by tego nie robił, ale on jej nie słuchał. Słuchał serca, które
ciągle mu powtarzało jak bardzo ją kocha. W końcu to zrobił, wszedl na ulicę i
długo nie musiał czekać, samochód pędzący 200km/h nie był w stanie wyhamować i
uderzył prosto w niego. Chłopak zginął na miejscu.
***
Kiedy Jack się obudził nie pamiętał co się stało, ani nie
wiedział gdzie się znajduje. Wszystko wokół niego było białe, aż zaczynały go
boleć oczy. Nagle za wprost niego zaczęła się pojawiać jakaś postać. Chłopak
szybko ją rozpoznał, po czym wstał z podlogi i ruszył w jej kierunku. Gdy do
niej dotarł przytulił ją mocno, po czym czule pocałował.
- dlaczego to zrobiłeś?! - spytała kiedy się od siebie
oderwali
- bo nie mogłem bez ciebie wytrzymać, kocham cię!
- ja ciebie też kocham Jack - odrzekła, po czym znowu
zatracili się w namiętnym pocałunku.
***
I jak wam się podoba?