Przepraszam za tak długą nieobecność :(
Obiecuję, że wkrótce pojawi się następny rozdział!!
A man can be destroyed, but not defeated.
wtorek, 9 września 2014
poniedziałek, 19 maja 2014
heejka!
Heeejka!
Przepraszam, że tak długo nic nie dodałam, ale wiecie - szkoła, obowiązki. Koniec roku się zbliża i trzeba poprawiać ocenki :(
Niedługo nowy rozdział!
I na koniec mam dla was super propozycję, a mianowicie zarabianie w internecie :)Potrzebujecie tylko meila. Klikacie tylko w reklamy i potwierdzacie przeczytanie meila.
http://www.ermail.pl/link/22ACcaNJVcAXcNN7V7eAaJNj7JemcAe7
POLECAM!
czwartek, 12 grudnia 2013
Rozdział 5 - "Kocham cię..."
- Ale co wy tutaj robicie?!
W progu stanęła Lindsay i Donna (Lindsay w bohaterach,
a Donna to przyjaciółeczka Lis).
- Przyszłyśmy do Jacka na święta - uśmiechnęła się
słodko w jego stronę - Masz z tym jakiś problem pokrako? - syknęła Lindsay w stronę
Kim, po czym bez zaproszenia weszła do środka i od razu przysiadła się do
Jacka.
Blondynka była zszokowana zachowaniem Lindsay, mimo
że, wiedziała, że ta jej nie trawi - zresztą z wzajemnością - ale nie spodziewała
się, że zagości u nich na święta. Jednak bardziej zdziwiło ją zachowanie
Brewera, który najwyraźniej cieszył się z tego, że Calvano i Tobin (Donna
Tobin) zagościły u nich w domu.
- No cóż, nie będę się mieszać i postaram się być
miła. W końcu Jack to tylko mój przyjaciel - pomyślała
Crawford i usiadła obok Jerrego, któremu chyba też
przeszkadzała obecność nowo przybyłych dziewczyn.
Jedynie Jack był zadowolony z ich odwiedzin, ponieważ
uwielbiał zarywać do dziewczyn i je rozkochiwać w sobie, a jednocześnie chciał,
żeby Kim była o niego zazdrosna. Nie wiedział czemu to robi, ale chyba
zaczynało do niego powoli docierać, że zakochał się w blondynce.
***
Od świąt minęło kilka tygodni. Jack i Lindsay zostali
oficjalnie parą tydzień temu. Kim w głębi serca bardzo cierpiała z tego powodu,
ale przy Brewerze udawała, że się cieszy z jego szczęścia.
Nadszedł czas wyjazdu na turniej Międzynarodowy do Los
Angeles. Kim miała tego dnia możliwość pokazania się innym lepszym klubom i
okazję do spełnienia swojego wielkiego marzenia zostania zawodniczką WNBA.
Blondynka od 2 godzin siedziała na hali i czekała aż przybędzie reszta
dziewczyn, Jack i trener. Bardzo się stresowała tym wyjazdem, dlatego przyszła
na hale 3 godziny wcześniej, aby sobie chwile w spokoju po przemyślać różne
sprawy i do tego porzucać.
- Myślałem, że dzisiaj juz sobie odpuścisz łamanie
zasad i nie przyjdziesz na hale - powiedział dobrze jej znany chłopak, który
właśnie wszedł na hale.
- Nie mogłam sobie odpuścić, w szczególności, że nie
wiedziałam co mam dziś ze sobą zrobić. Strasznie się stresuje Jack.
Chłopak podszedł do niej i popatrzył jej głęboko w
oczy, po czym lekko musnął jej usta. Blondynka nie oddała pocałunku. Była
zszokowana zachowaniem szatyna.
- Jack, przestań proszę. Jesteś z Lindsay i jesteś
moim przyjacielem, nie chcę tego zepsuć - powiedziała Kim ledwo powstrzymując
łzy, po czym wyszła z hali, bo czas już było ruszać w drogę.
***
Po kilku godzinach drogi wreszcie byli na miejscu.
Dziewczyny miały 40 minut do pierwszego meczu z gospodarzem czyli drużyną z Los
Angeles. Przed meczem trener powiadomił drużynę iż wybrał nowego kapitana
drużyny - Kim. Dziewczyna bardzo się ucieszyła z tego powodu, ale nie dała tego
po sobie poznać. Była za bardzo skupiona na tym, żeby dobrze zagrać mecz, gdyż
od niego zależała jej przyszłość.
Natomiast w Calvano, aż się gotowało ze
złości. Ona zawsze była kapitanem i ta najlepszą w drużynie. Teraz musiała odstąpić
tą pozycję Crawford. Jednak pocieszeniem dla niej było to, że ma ona cudownego
chłopaka, który jest tu razem z nią, aby ją wspierać. Ale czy on na pewno
pojechał z nimi, tylko po to, aby wspierać Lindsay?
Kończyła się właśnie 2 kwarta. Drużyna z Seaford
przegrywała 40pkt. Kim nie pokazała się z dobrej strony. Cały czas myślała
tylko o tym co wydarzyło się między nią, a Jackiem i nie potrafiła myśleć
racjonalnie na boisku. Była załamana, wiedziała, że straciła swoją szansę. Jack
widząc, że dziewczyny idą do szatni wykorzystał moment i pociągnął Kim do
drugiej - męskiej - szatni, aby z nią chwilę porozmawiać.
- Kim, co się dzieje? Grasz jak nie ty.. Przecież
wiesz, że jeśli chcesz dostać się do WNBA musisz się pokazać z dobrej strony, a
dziś pokazujesz tylko, że się tam nie nadajesz. Weź się w garść - powiedział, a
raczej wykrzyczał szatyn.
- Jack, nie wiem.. Nie potrafię przestać myśleć o
naszym pocałunku, o tym, że jesteś teraz z Lindsay, a nie ze mną. Tylko to ma
teraz w głowie i nie mogę się tego pozbyć. Nie mogę pozbyć się widoku twojego i
jej jak sie całujecie. Po prostu nie umiem o tym zapomnieć. To wszystko
sprawia, że nie jestem sobą i mam ochotę zniknąć z tego świata - odpowiedziała
mu blondynka, nawet na niego nie spoglądając.
- Kim.. Przepraszam za ten pocałunek wtedy, nie
wiedziałem, że będziesz teraz o tym tyle myśleć.
- Nie masz za co mnie przepraszać. Ale uważam, że nie
powinniśmy się już przyjaźnić - powiedziała Crawford spoglądawszy mu w oczy, a
po jej policzku zaczęły płynąć łzy.
- Co?! Ale jak to, czemu?! - oburzył się Brewer.
- Po prostu nie umiem. Kocham cię i nie chcę spędzać z
tobą czasu, wiedząc, że jesteś z moim największym wrogiem. Ale chcę, żebyś
wiedział, że życzę wam szczęścia, bo jeśli ty jesteś szczęśliwy, to ja też -
powiedziała, a następnie ruszyła ku wyjściu z szatni, ponieważ za 2 minuty
miała zacząć się 3 kwarta.
- Nie, Kim zaczekaj! - powiedział szatyn łapiąc ją za
rękę i obracając w swoją stronę - Nie chcę cię stracić.. Ja Cię ....
***
Jak myślicie, czy Jack wyzna Kim, że ją kocha?
Czy drużyna Seaford wygra mecz?
Uda się Kim dostać do drużyny WNBA?
***
Cześć dziewczyny!
Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale nie miałam dostępu do komputera, a na telefonie kiepsko mi się pisze. :(
Następny rozdział w weekend! :)
Ten dedykuje wszystkim dziewczynom, które obserwują mojego bloga! <3
KOCHAM WAS! <3
P.S. Na prośbę Julki zmieniłam opis Kim w bohaterach! :)
niedziela, 1 grudnia 2013
Rozdział 4 "Przyjaźń czy miłość?"
- Ktoś mi powie co się tutaj do cholery
dzieje?!
- Ktoś nam powie, co ty tutaj robisz Brody? -
odpowiedział chamsko Jack.
- Przyszedłem zabrać swoją koszulkę o której
zapomniałem... A wy tu co? Już sobie znalazłeś następną ofiarę Jack? Nieźle...
Szybki jesteś. I w sumie powiem Ci, że ta jest lepsza niż te wszystkie inne.
Daj znać jak juz ją przelecisz. - zaśmiał się Brody i wyszedł z sali.
A kim jest owy chłopak? Brody Carlson to drugi
najlepszy koszykarz i tak samo drugi najprzystojniejszy chłopak w Seaford. Wróg
Jacka i zawsze stara mu się dopiec. Chce być lepszy od Brewera, ale nigdy mu
się to nie udaje. Za wszelką cenę chce zniszczyć jego reputację. A co z tym
wszystkim wspólnego ma Kim? Otóż blondynka wpadła w oko Brodiemu już na
pierwszych zajęciach na uczelni. Sam nawet wysłał jej jeden liścik z
zaproszeniem na randkę, który ona zignorowała. Wkurzył się jeszcze bardziej,
gdy usłyszał rozmowę blondynki z szatynem, jak umawiali się na randkę, więc
postanowił trochę popsuć ich stosunki.
Blondynka przysłuchiwała się tej rozmowie i
nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Czyżby aż tak sie przeliczyła co do Jacka?
Ona zaczynała mu ufać, a co najgorsze zakochiwać się w nim, a on ją chciał po
prostu zaliczy? Dodać do listy rozkochanych w sobie kobiet?
Co to, to nie! Kim Crawford tak łatwo się nie
da - pomyślała - nie spoglądając na Jacka odwróciła się i wyszła z hali. Przez
resztę czasu, który jej został do treningu postanowiła posiedzieć w szatni i
poczekać na resztę dziewczyn.
W tym czasie Jack siedział oszołomiony na hali
i rozmyślając jak ma przekonać Kim o tym, że wcale nie jest taki jak mówił
Brody, że ten chciał mu tylko zrobić na złość. Po chwili rozmyśleń postanowił
prosić tatę o pomoc.
Poszedł do gabinetu ojca, zapukał, a gdy
otrzymał głośne "proszę!" wszedł do środka.
- Cześć tato - powiedział szatyn siadając na
fotelu.
- No cześć, co chcesz- zapytał podejrzliwie
pan Brewer.
- Mógłbym dzisiaj trenować razem z
dziewczynami ?
- Jack... Nie wiem, nie powinieneś. W sobotę
macie ważny mecz i nie możesz się za bardzo przemęczać - odpowiedział mu
ojciec.
- Tato, weź.. To sprawa życia i śmierci.
Chodzi o Kim. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale zależy mi na niej, mimo że znamy
się zaledwie 2 dni. Brody jej nagadał głupot i muszę jej to wszystko
wytłumaczyć, a tylko na treningu nie będzie mogła ode mnie uciec i będzie
zmuszona mnie wysłuchać.
- Ech.. No dobrze zgadzam się skoro to dla
Ciebie takie ważne. Będziesz z nią w parze na wszystkich ćwiczeniach. Przy
okazji przetestuję, czy ona rzeczywiście się nadaję. - odpowiedział ojciec
Jacka, po
czym on i Jack przytulili się i poszli w kierunku hali, bo zbliżała
się godzina rozpoczęcia treningu.
***
Od felernego zdarzenia minął tydzień. Jack i
Kim nie odzywali się do siebie. Tzn. Jack na siłę próbował jej wszystko
wytłumaczyć, ale ona nie chciała go słuchać. Chłopak przychodził na wszystkie
jej treningi i za każdym razem ćwiczył z nią w parze. Ona znosiła to cierpliwie
lecz dalej nie słuchała tłumaczeń bruneta. Bowiem jej zdaniem tylko winny się
tłumaczy, a to, że Jack chodził za nią dzień w dzień oznaczało tylko jedno -
winny.
Kim wracała właśnie sama z wieczornego
treningu. Musiała iść na piechotę, ponieważ żadna dziewczyna nie mogła jej
dzisiaj odwieźć, a ona sama nie pojechała na trening samochodem, tylko poszła
na spacer, gdzie teraz żałowała swojej decyzji, bo było jej strasznie zimno i
była zmęczona. Wracając usłyszała jakieś szmery w krzakach. Popatrzyła w tamto
miejsce, ale gdy nie zauważyła nic nadzwyczajnego postanowiła iść dalej. Nagle
poczuła jak ktoś ją szarpię za rękę i odwraca w swoim kierunku. Odwracając się
zobaczyła znajomą jej sylwetkę, a mianowicie Brodiego.
- Czego tu chcesz? - warknęła Kim.
- Spokojnie ślicznotko.. Chciałem Ci tylko
potowarzyszyć w drodze do domu. Czyżby Ci było zimno? - zapytał z cwaniackim
uśmiechem - Chętnie pomogę Ci się rozgrzać - powiedział, podchodząc bliżej Kim
tak, że dzieliła ich tylko warstwa ubrań i lekko pocałował jej usta.
- Odwal się zboczeńcu! - krzyknęła przerażona
dziewczyna i chciała odejść, ale chłopak był szybszy i jednym zwinnym ruchem
złapał blondynkę w pasie i ani myślał jej puścić. W jego głowie rodziły się myśli
jak on i brązowooka mogliby teraz spędzać te chwile i to w jaki cudowny sposób.
Z jego zamyśleń wyrwał go znajomy głos:
- Brody, zostaw ją w spokoju! - powiedział
Jack, który przyglądał się zaistniałej sytuacji z boku i postanowił zareagować
kiedy zauważył, że sytuacja zmierza w jednoznacznym kierunku.
- Zawsze ty! Zawsze musisz się zjawiać jak
jakiś książę i ratować damy z opresji?! - krzyknął zdenerwowany Carlson, po
czym puścił Kim i się oddalił, bowiem nie miał ochoty na sprzeczki z Jackiem,
bo wiedział, że i tak by nie wygrał, a dwa jego ojciec by go zawiesił i nie
mógłby trenować.
- Em.. Jack? Dziękuję - powiedziała blondynka
- I przepraszam, ze Ci nie wierzyłam.
- Cieszę się, że teraz już wierzysz. No cóż
lepiej późno niż wcale - zaśmiał się chłopak i przytulił dziewczynę - chodź
odprowadzę Cię do domu.
Jack i Kim ruszyli razem w kierunku domu ciągle
rozmawiając i śmiejąc się. Czuli się cudownie w swoim towarzystwie. Ale czy to
była tylko przyjaźń? Oboje myśleli, że tak, ale czy mieli rację?
***
Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Przez
te kilka tygodni szatyn i blondynka zdążyli się naprawdę zaprzyjaźnić. Byli
najlepszymi przyjaciółmi, którzy (niestety, albo stety) zaczęli darzyć się
uczuciem. Tak, Kim i Jack zakochali się w sobie, ale bali się tego sobie
nawzajem wyznać.
Dom był przepięknie wystrojony, blondynka się bardzo starała, aby wszystko wyglądało idealnie.
Kim właśnie kończyła przygotowywać wigilijna
kolację, na którą mieli stawić się Jack, Jerry i Milton, którego jeszcze nie
zdążyła poznać, bo wyjechał na jakiś staż zagraniczny. Wszystko było dopięte na
ostatni guzik, kiedy rozległ sie dźwięk dzwonka.
Kim pośpiesznie otworzyła
drzwi, za którymi stali jej przyjaciele. Zaprosiła wszystkich do środka, po
czym usiedli do stołu aby zająć się jedzeniem kolacji. Gdy wszyscy skończyli
przyszedł czas na prezenty. Blondynka kupiła Jerremu grę o jednorożcach,
Miltonowi książkę do chemii ( bo jak się dowiedziała chłopak uwielbia się jej
uczyć ) oraz Jackowi jego wymarzoną gitarę elektryczną. Kiedy szatyn otwierał
prezent od niej oniemiał, ponieważ od dawna marzył o tej gitarze.
- Ale... Ale skąd wiedziałaś?- pytanie
skierował w stronę przyjaciółki.
- Mam swoje źródła - odpowiedziała uśmiechając
się.
- Proszę, otwórz teraz ten ode mnie -
powiedział Jack, wręczając Kim czerwone pudełeczko.
W środku znajdował się wisiorek w kształcie
serca, a w nim zdjęcie Jacka i Kim, a po drugiej stronie napis "best
friends forever". Dziewczyna uśmiechnęła się na widok wisiorka i od razu
założyła go sobie na szyję, czym wywołał natychmiastowy uśmiech na twarzy
chłopaka.
- Ej zakochańce! Musicie się pocałować teraz!
- krzyknął Jerry, a para przyjaciół spojrzała na niego dziwnie - No co.
Spójrzcie do góry!
Brewer i Crawford spojrzeli w górę i zobaczyli
jemiołę. Dziewczyna skarciła się w myślach, że tez akurat musiała ją powiesić,
bowiem przez godzinę się zastanawiała czy to ma sens, aż w końcu stwierdziła,
że i tak pewnie nikt nie zwróci na nią uwagi. A jednak. Spojrzała niepewnie na
szatyna, który widząc w jej oczach niepewność podszedł bliżej, położył ręce na
jej tali i czule pocałował.
Kim od razu oddała pocałunek, zarzucając ręce na
szyje brązowookiego i żarliwie pogłębiając pocałunek. Oboje teraz wiedzieli, że
darzą sie nawzajem wielkim uczuciem i to uczucie przekładali właśnie w ten
pocałunek, który z minuty na minutę stawał się coraz bardziej namiętny.
Niestety ich pocałunek przerwał dzwonek do
drzwi.
- Kto to może być? - zapytała Kim samą siebie,
po czym ruszyła otworzyć drzwi. Widok ją bardzo zdziwił.
- Ale co wy tutaj robicie?!
***
Jak myślicie, kto przyjechał do Kim?
Od razu uprzedzam, że nie są to jej rodzice! :D
Miało być 8 komentarzy, ale i tak już miałam napisany ten rozdział, więc postanowiłam dodać. :)
Ale teraz, żebym dodała 5 rozdział musi być 10 komentarzy!
Kocham was <3
sobota, 30 listopada 2013
Rozdział 3 "Ich usta zaczęły się niebezpiecznie do siebie zbliżać"
- A ty czego tu chcesz Jerry? - zapytał Jack zaciskając
pięści.
Kim jest Jerry Martinez? Jest on przyjacielem Jacka,
mieszkają razem w jednym domu i jeszcze z Miltonem. Martinez nie studiuje, ani nie pracuje.
Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Jego rodzice są bardzo bogaci i zapewniają mu
wszystko czego potrzebuję. Jerry jest pół Latynosem, a jego rodzina miesza na
drugim końcu USA, więc rzadko się widują, ale często ze sobą rozmawiają,
ponieważ są bardzo zżyci. Skoro Jack i Jerry są przyjaciółmi, to dlaczego Jack
tak ostro zareagował jak zobaczył go przy Kim? Odpowiedź jest prosta. Jerry
jest Casanovą. Zarywa do wszystkich dziewczyn w mieście, a Kim Jackowi się
bardzo spodobała i nie mógł dopuścić do tego, żeby między Jerrym, a Kim
zaiskrzyło.
- Wyluzuj Jack. Chciałem się tylko zapoznać z tą piękną
damą. - powiedział Jerry i pocałował Kim w dłoń, na co ona się lekko
zarumieniła.
- Cześć, jestem Kim. - powiedziała brązowooka patrząc na
Martineza.
- Jak już słyszałaś, to jestem Jerry Martinez. Najlepszy
przyjaciel Jacka i jego wierny kompan w tym pięknym domu. Chodź oprowadzę Cię.
- rzekł Latynos, po czym objął Kim i ruszyli w kierunku domu. Kim w między
czasie zdążyła posłać Jackowi błagalne spojrzenie, na co on się tylko
uśmiechnął. Wiedział bowiem, że ona nie ulega zarywom Latynosa i nie ma się
czego obawiać, więc postanowił zająć się jej bagażami i wnieść je do jej części
domu.
***
Kim po zwiedzeniu domu, postanowiła iść do siebie i się
rozpakować. Pożegnała się z chłopakami i ruszyła do siebie. Kiedy weszła do
swojej części domu zaniemówiła. Było tak jak to sobie wyobrażała. Kuchnia i
łazienka były przestronne, salon ogromny i super wyposażony, lecz to sypialnia
w jej oczach wypadła najlepiej. Duże, przestrzenne łóżko, a za nim na ścianie piękna
fototapeta przedstawiająca Michaela Jordana. Położyła się na łóżku i
postanowiła chwilę odpocząć. Leżała tak przez parę minut, aż usłyszała pukanie
do drzwi, a następnie zobaczyła znaną jej sylwetkę, która wchodziła do jej
pokoju.
- Co ty tu robisz Jack? - zapytała podnosząc się i siadając
na łóżku.
- Też Cię miło widzieć - zaśmiał się chłopak - W mojej
sypialni są drzwi, które prowadzą prosto do twojego salonu.
- A to wszystko wyjaśnia, sama sie zastanawiałam do czego są
te drzwi - odparła bez entuzjazmu.
- Jak Ci sie podoba pokój? - zapytał szatyn spoglądając na
blondynkę - Starałem się zrobić to tak, jakbym sam chciał, więc mam nadzieję,
że Ci sie podoba.
- Jest cudowny, zawsze o takim marzyłam.... Zaraz, zaraz. Ty
go dla mnie zaprojektowałeś? - zapytała zdziwiona.
- Tak, tata mi opowiadał dużo o Tobie, więc postanowiłem,
pomóc mu w urządzaniu domu dla Ciebie. I cieszę się, że Ci się podoba.
- Dziękuję - powiedziała, po czym przytuliła Brewera.
Przyjaciele rozmawiali ze sobą prawie całą noc. Tematy im
się nie kończyły, czuli się jakby się znali od zawsze, a nie od jednego dnia. Tej nocy stali sie najprawdziwszymi
przyjaciółmi.
***
- Kim, Kim, KIM!! Wstawaj! - krzyczał Jack nad uchem
dziewczyny.
- Co się stało, czego się tak drzesz? - zapytała zaspanym
głosem.
- Zaspaliśmy na zajęcia - zaśmiał się szatyn - lecę się
przebrać i spotkamy się za 15 minut przed domem ok?
- Jasne - powiedziała i rzuciła się z powrotem na łóżko.
Po chwili się jednak zorientowała co powiedział do niej
Jack. Zaspała na swoje pierwsze zajęcia na uczelni. Fakt, że dostała się na
studia tylko i wyłącznie dzięki trenerowi, bo nie oszukujmy się Kim się nigdy
rewelacyjnie nie uczyła, ale skoro juz dostała tą szansę studiowania na AWFiS
(sportowa uczelnia), to nie chciała jej zmarnować.
Szybko wstała z łóżka i ruszyła do łazienki, wzięła szybki
prysznic, po czym wysuszyła włosy, umalowała się i ubrała w pierwsze lepsze
ciuchy. Spakowała zeszyt do torebki i
ruszyła ku wyjściu. Zamknęła drzwi i poczuła czyjeś ręce na swojej talii.
Odwróciła się i ujrzała uśmiechniętego Jacka, na którego widok sama mimowolnie
się uśmiechnęła. Ruszyli w stronę uczelni na piechotę, ponieważ od ich domu na
ich wydział było zaledwie kilka minut, więc bez sensu było jechać samochodem.
Przez całą drogę rozmawiali i śmiali się ze swoich żartów. Jack objął Kim
ramieniem i tak weszli na uczelnie. Jacka wszyscy tam znali, ponieważ był
najlepszym zawodnikiem w męskiej drużynie koszykówki i zarazem najprzystojniejszym
chłopakiem w całym Seaford. A Kim? Cóż nie oszukujmy się, gdy tylko przeszła
przez próg college od razu wszystkie spojrzenia chłopaków powędrowały w jej
stronę. Dostała ona teraz miano najpiękniejszej dziewczyny.
Jack zaprowadził Kim do jej szafki, w której mogła zostawić
niepotrzebne rzeczy, po czym razem ruszyli na wykład, bo byli w jednej grupie
na zajęciach. Usiedli obok siebie i rozmawiali cały wykład. Kim co chwile dostawała
karteczki z prośbami randki, ale wszystkie olewała. Jack widząc to uśmiechał
się pod nosem. Postanowił sam napisać do niej propozycję randki, jakby się
zgodziła to by się ucieszył, a jak nie, to obróciłby to wszystko w żart. Jednak
miał nadzieję, że Kim się jednak zgodzi.
Brewer wziął kawałek kartki i napisał
" Może byśmy
wyskoczyli dziś do kina? Wpadłbym po Ciebie na trening. -Jack",
po czym
podał Kim. Dziewczyna po przeczytaniu liściku szeroko się uśmiechnęła do
chłopaka, po czym powiedziała:
- Mogłeś się mnie wprost zapytać, a nie pisać liściki -
zaśmiała sie - ale tak, chętnie z Tobą pójdę do kina.
- Miało być tak romantycznie z tym liścikiem - rzekł szatyn,
na co oboje się zaśmiali, za co dostali od wykładowcy.
Po skończonych wykładach dziewczyna wracała sama do domu,
ponieważ Jack zaczynał trening od razu po zajęciach. Blondynka wróciła do domu,
po czym spakowała się na trening, a następnie zjadła szybki obiad i ruszyła w
stronę hali. Miała dużo czasu, więc zamiast jechać samochodem postanowiła się
przejść. Po 35 minutach była już na hali, po czym skierowała się do damskiej
szatni i przebrała się oraz związała włosy w wysokiego kitka. Ruszyła na halę,
aby zobaczyć końcówkę treningu chłopaków. Usiadła na trybunach i obserwowała
tylko jednego zawodnika, a mianowicie Jacka. Był dobry naprawdę dobry, a fakt,
że był wtedy bez koszulki tylko przywoływał uśmiech na twarzy Kim.
Kiedy chłopacy skończyli trening Crawford postanowiła sobie
trochę porzucać przed treningiem, bowiem do jej treningu została jej jeszcze
godzina wolnego. Wzięła piłkę z kantorka i zajęła się rzucaniem.
- Wiesz, że nie wolno przebywać na hali bez trenera? -
odezwał się głos, który bardzo dobrze zdążyła już poznać.
- A wiesz, że ja bardzo lubię łamać zasady? - odpowiedziała
z przekąsem, łapiąc piłkę i nawet nie odwracając się w stronę chłopaka.
- A wiesz, że ja również? - odpowiedział - To skoro jesteśmy
tutaj sami, to może zagramy mecz 1 na 1? - powiedział, przybliżając się do blondynki,
która mogła poczuć jego oddech na swojej szyi.
- A o co zagramy? - zapytała z cwaniackim uśmiechem, po czym
odwróciła się do szatyna.
- Hmm.. Pomyślmy, może jak ja wygram to mnie pocałujesz? -
powiedział Jack.
- A jak ja wygram to przez tydzień będziesz mnie odwoził po
treningach - powiedziała dziewczyna, na co chłopak przytaknął.
- Do 11 pkt. - odpowiedział i podał jej piłkę.
Kim jako pierwsza zaczynała akcję. Zrobiła kilka zmian
kierunków i bez najmniejszego problemu zdobyła dla siebie pierwszy punkt.
Szatyn uśmiechał się szeroko, wiedział, że w końcu ma godnego przeciwnika, ale
musiał wygrać, bo nagroda była dla niego bardzo cenna. Była jego kolej, jednym
zwodem uciekł blondynce i tym razem to on zyskał dla siebie punkt. Walka była
zacięta, ale zwycięzca mógł być tylko jeden. Kiedy Kim mijała Jacka, ta
niechcąco nadepnęła na niego, na co ona się wywrociła. Jack nie czekając długo podał Kim rękę i pomógł wstać. Kiedy blondynka wstała spojrzała na stojącego przed nią chłopaka i podniosła wzrok aby spojrzeć na jego twarz. Ich
oczy się spotkały, a usta zaczęły niebezpiecznie zbliżać się ku sobie..
- Co tutaj się dzieje?!
Para szybko od siebie odskoczyła i spojrzała na osobę, która przerwała im być może jedną z piękniejszych chwil w ich życiu.
- Ktoś mi powie co się tutaj do cholery dzieje?!
***
Jak myślicie kto im przeszkodził?
I jakie będą tego konsekwencje?
Czy Jack i Kim będą razem?
***
Witajcie kochane!
Jak wam się podoba rozdział?
Proszę o szczere komentarze!
Kocham was! <3
Rozdział dedykuję wszystkim moim czytelnikom! <3
P.S. Jeśli pod tym postem będzie 8 komentarzy, to jutro dodam następny rozdział! :)
P.S. Jeśli pod tym postem będzie 8 komentarzy, to jutro dodam następny rozdział! :)
piątek, 22 listopada 2013
Rozdział 2 "Nowy dom"
- Tato, myślisz, że za ile się obudzi? Może trzeba było
zadzwonić po pogotowie? - pytał się chłopak, który siedział obok nieprzytomnej
blondynki.
- Daj spokój Jack, uderzyłeś ją w głowę, więc to normalne,
że straciła przytomność, zaraz na pewno się obudzi - odpowiedział starszy mężczyzna.
Jack siedział na krześle obok kanapy, na którą położył
nieprzytomną blondynkę. Czuł się winny, ponieważ to on ją uderzył drzwiami, a
drugim powodem było to, że dziewczyna była najpiękniejszą dziewczyną jaką do
tej pory widział, a dwa dzielili wspólną pasję, którą jest koszykówka.
Nagle po chwili dziewczyna zaczynała lekko poruszać
powiekami, aż w końcu jej oczy szeroko się otworzyły. Zdezorientowana chciała
usiąść, na co chłopak szybko zareagował i natychmiast zmusił ją do ponownego
ułożenia się na łóżku.
- Ałł... - syknęła dziewczyna łapiąc się za głowę.
- Spokojnie, nie wstawaj na razie bo nie wiemy czy nie masz
przypadkiem wstrząsu mózgu - powiedział starszy mężczyzna, który siedział w
kantorku (takie miejsce gdzie przesiadują trenerzy kiedy nie mają zajęć) razem
z Kim i Jackiem.
- A kim ty w ogóle jesteś? - zapytała dziewczyna patrząc na
młodego szatyna.
Właśnie, kim właściwie jest Jack? Jack Brewer to kapitan
męskiej drużyny koszykarskiej, najlepszy zawodnik drużyny i jednoczenie syn
trenera dziewczyn, co daje mu przewagę nad innymi chłopakami, ponieważ on, bez
żadnych problemów może przychodzić i uczestniczyć w ich treningach, a reszta
chłopaków niestety nie może sobie na to pozwolić, mimo że, bardzo by chciała. Czemu?
Bo to najlepszy i zarazem najłatwiejszy sposób na poderwanie dziewczyn.
- Jestem Jack Brewer, twój trener to mój tata i to ja
niechcąco uderzyłem cię drzwiami, za co cię bardzo przepraszam.. - powiedział
młody Brewer, przy czym mówiąc ostatnią część zdania złapał rękę Kim.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się uroczo - Jestem Kim i jak
już wiesz, jestem nową zawodniczką twojego ojca - dodała.
- To wychodzi na to, że chyba będziemy się częściej spotykać
i mam nadzieję, że w o wiele lepszej sytuacji - zaśmiał się chłopak.
- Mam taką nadzieję - powiedziała Crawford uśmiechając się
do chłopaka. Spojrzała w jego czekoladowe oczy i odpłynęła, bowiem Brewer od
razu jej się spodobał. Był jej ideałem, przystojny, umięśniony i do tego
uwielbiający robić to co ona - mianowicie grać w koszykówkę. U siebie w
rodzinnym mieście nie znała za wielu takich osób, racja znała nieziemsko
przystojnych chłopaków, ale oni nie umywali się do Jacka, a po drugie nie
interesowała ich koszykówka, mówili, że to sport dla frajerów, a nie
prawdziwych mężczyzn.
- Halo? Kim? Jesteś tam? - mówił Jack równocześnie machając
ręką przed twarzą dziewczyny. Uśmiechał się pod nosem, ponieważ wiedział, że
dziewczyna zapatrzyła się na niego.
- Co? Aaaa.. Przepraszam, zamyśliłam się - powiedziała lekko
speszona dziewczyna.
- Aż taki ładny jestem - powiedział z przekąsem Brewer
uśmiechając się przy tym zwycięsko.
- Chciałbyś - powiedziała Kim, a na jej twarzy zagościł
chytry uśmieszek.
Jason Brewer od razu zauważył, że Jackowi wpadła Kim w oko,
a kiedy usłyszał ich rozmowę i widział jak na siebie patrzą uśmiechał się pod
nosem, bowiem był pewny, że ta dwójka jeszcze kiedyś będzie razem.
Jednak postanowił, przerwać im rozmowę i poinformować Kim iż
trening się dzisiaj nie odbył, bo nie chciał jej zostawiać samej, tym bardziej,
że była ona tutaj nowa.
- Kim, chciałbym Ci tylko powiedzieć, że z racji
dzisiejszych wydarzeń odwołałem dzisiejszy trening i możesz iść już do domu.
Jack cię zaprowadzi, ponieważ wie, gdzie będziesz mieszkać i jest to dom akurat
obok niego, więc i tak idzie w tamtym kierunku. - powiedział Jason.
- Nie ma sprawy tato - powiedział szatyn. Wiedział, że
ojciec specjalnie kazał mu ją odprowadzić, bo wie, że mu się spodobała i był mu
za to bardzo wdzięczny. Chłopak i ojciec rozumieją się bez słów.
- Dziękuję, jeśli to nie kłopot, to chętnie skorzystam z
usług tego młodzieńca - powiedziała Kim, na co wszyscy wybuchli gromkim
śmiechem - Do widzenia trenerze - dodała po chwili i ruszyła za Jackiem.
Brewer i Crawford skierowali się do damskiej szatni, gdzie
dziewczyna musiała się przebrać, a w między czasie Jack zabrał jej wszystkie
bagaże do swojego samochodu. Kiedy blondynka była gotowa chłopak zapowadził ją
do samochodu i jak gentelman otworzył jej drzwi, na co ona się szeroko
uśmiechnęła. Ruszyli pod jej nowy dom. Gdy dojechali była w szoku. Okazało się,
że mieszka ona bardzo blisko szatyna, bowiem ich dom był bliźniaczy.
Blondynka w głębi
serca sie bardzo z tego cieszyła, ale nie dała tego po sobie poznać. Wysiadła z
samochodu i zaczęła wyciągać walizki z bagażnika samochodu Jacka, kiedy
podszedł do niej jakiś chłopak i odwrócił w swoim kierunku.
- No cześć ślicznotko - uśmiechnął się szeroko nieznajomy.
- Em.. No cześć - odpowiedziała niepewnie Kim.
Jack kiedy zobaczył kto zaczepił Kim nieźle się wkurzył i
postanowił natychmiast zareagować. Podszedł do dwójki i powiedział:
- A ty czego tu chcesz....
sobota, 16 listopada 2013
Rozdział 1 "Spełniają się moje marzenia!"
Los Angeles. Miasto rodzinne pewnej 18-letniej brązowookiej blondynki
Kim Crawford. Mieszka z rodziną w małym domku jednorodzinnym. Jest piękną
dziewczyną, która podąża za marzeniami i zawsze słucha się rozumu, nigdy serca.
- Kim kochanie, skończyłaś się już pakować? - zapytała mama
blondynki, która właśnie weszła do jej pokoju.
- właśnie kończę - odrzekła z uśmiechem Kim
- dobrze, to skończ się pakować, bo jutro o 6 rano masz samolot,
a musisz być wyspana, bo o 10 będziesz na miejscu, a 10.30 masz już pierwszy
trening.
- ok, tylko dopakuję buty i już się kładę spać - odpowiedziała z wielkim uśmiechem.
***
Kim wstała wcześnie rano, aby się przygotować do lotu. Umyła
się, zjadła śniadanie i wraz z rodzicami ruszyła na lotnisko. Pożegnała się ze
swoimi opiekunami i ruszyła w kierunku odprawy. Po kilku minutach była już w
samolocie i leciała do nowego miasta. Miasta gdzie miały spełnić sie jej
wszystkie największe marzenia. Jednak był jeden minus. Musiała rozstać się z
rodzicami, a to oznacza, że musiała szybko dorosnąć, a poza tym, była z nimi
bardzo żżyta i oni zawsze ją wspierali, a teraz? Teraz jest zupełnie sama.
O godzinie 10, samolot wylądował w jeszcze nieznanym dla
blondynki mieście. Seaford. Skromne miasteczko, ale to właśnie tutaj dostała
cudowną propozycję grania w klubie. Co trenowała dziewczyna? Od 10 lat Kim
trenowała koszykówkę. U niej w mieście ten sport był bardzo popularny, ale
niestety tylko wśród mężczyzn. Jednak pewnego dnia, gdy blondynka wybrała się
na dwór na boisko pograć ze znajomymi zauważył ją pewien mężczyzna, który
okazał się być trenerem damskiej drużyny koszykarskiej w Seaford i zaproponował
dziewczynie grę u niego, bo była bardzo cenna zawodniczką i mogłaby wzmocnić
jego drużynę. Crawford bez myślenia się zgodziła, w szczególności, że owy
mężczyzna zaproponował jej cudowne warunki współpracy. Dostała własny dom, za
każdy mecz wynagrodzenie w wysokości 20tys dolarów oraz treningi 5 razy w
tygodniu, plus mecze 2 razy w miesiącu.
Kim szybkim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia z lotniska,
bowiem za 30 minut miała mieć swój pierwszy trening w nowej drużynie. Bardzo
się go obawiała, bo nie znała żadnej dziewczyny z którą miała grać i nie
wiedziała czy znajdzie z nimi wspólny język.
Wzięła pierwszą lepszą taksówkę, podała adres hali, na
której miała się zaraz zjawić i pojechała. Pełna obaw, ale szczęśliwa jak
nigdy. Taksówkarz odwiózł dziewczynę pod halę i pomógł jej wyciągnąć walizki z
bagażnika. Chwyciła swoje bagaże i ruszyła w kierunku wejścia na halę. Weszła i
już od samego początku była pod wielkim wrażeniem. Miasto było małe i nie
wyglądało urodziwie, a hala? Była to na pewno jedna z największych i
najpiękniejszych jakie kiedykolwiek dziewczyna widziała. Zapytała się szybko
ochroniarza gdzie ma się udać, a ten szybko wskazał jej drogę do damskiej szatni.
Gdy weszła zauważyła, że nie ma w niej nikogo, poza rzeczami innych (jak
przypuszczała) dziewczyn. Popatrzyła na zegarek.
- Coooo?! Już 10.45! Pierwszy trening, a ja już spóźniona!
No pięknie! - krzyczała sama na siebie Kim.
W rekordowym czasie szybko się ubrała i uczesała i wybiegła
z szatni. Biegnąc w stronę hali, nie spostrzegła otwierających się drzwi do
męskiej szatni. Poczuła silny ból w okolicach skroni i zemdlała. W ostatnim
momencie zauważyła jakiegoś chłopaka, który uderzył ją drzwiami i widziała
przerażenie malujące się na jego twarzy...
***
Pierwszy rozdział już
jest!
Jak wam się podoba?
:)
Proszę o szczere
opinie i mówcie śmiało co ma się zmienić! :)
Jutro albo w
poniedziałek dodam 2 część one shota.
Kocham was <3
+ zaktualizowani bohaterowie!
+ zaktualizowani bohaterowie!
Subskrybuj:
Posty (Atom)